Współzałożyciel i wydawca miesięcznika o biznesie technologicznym – Proseed Magazine. Współzałożyciel i Prezes Zarządu Fablo.pl. Pionier reklamy internetowej, laureat nagród i wyróżnień reklamowych. Fundator Europejskiej Fundacji Kultury Miejskiej, współorganizator warszawskich spotkań przedsiębiorców technologicznych Aula Polska.
Od wyłączenia budzika. Zdarza się, że zanim wstanę oglądam fragment japońskiego serialu, którego nie potrafię rzucić od 2005 roku. W zeszłym tygodniu był chyba już 736 odcinek. Czy na pewno o to chodziło w tym pytaniu?
MacBook Pro, iPhone, iPad, piórko do iPada Bamboo, słuchawki Monster Beats, czarny notes, czarny cienkopis 0,8 mm.
Budzik telefonu zmusza mnie do wymacania go i wyłączenia między 6 a 7 rano, dosypiam pół godzinki albo odpalam kompa i biorę na klatę to zadanie z tego dnia, które wymaga największego skupienia (The HitList od północy pokazuje dzisiejszy zestaw do zrobienia ). W biurze jestem ok. 9-9.30, chyba że rozpoczęte zadanie okazuje się długie i żmudne - wtedy wychodzę spod kołdry dopiero po jego zamknięciu, lub po zamknięciu jakiegoś ważnego etapu. Prasuję koszulę, śniadanie czasem jem w Honoratce, a czasem kupuję od Pana Kanapki w biurze. Potem zajmuję się najmniej istotnymi zadaniami, co nieodmiennie budzi poczucie winy, bo powinienem robić na odwrót. Zwykle 3 na 5 dni w tygodniu wychodzę zjeść lunch - najczęściej ze swoim wspólnikiem - obrzucamy się zniewagami, narzekamy na społeczną entropię i wracamy do pracy. Spotkania z klientami staram się odbywać między 10.00 a 12.00 i między 13.00 a 15.00, bo w innych godzinach czasem ciężko się dogadać. Kiedy orientuję się, że jest już 18.00 lub 19.00, bo mój zespół dawno sobie poszedł i siedzę sam, jadę na kolację do włoskiej knajpy, czasami kupuję coś w sklepie i robię w domu. Jeżeli nie idę na basen albo rolki, to czytam coś pozabranżowego albo jakiś artykuł z Proseeda. Nie mam w domu internetu (bo nie chcę), więc wieczór jest spokojny, nawet nudny. Porządkuję zadania na jutro, zastanawiam się nad tym ile czasu dziś zmarnowałem i zasypiam. Kawy nie piję, w weekendy się obijam w rozmaity sposób (czyt. odpoczywam), chyba że akurat myślę o realizacji strategicznych zadań.
Idę spać. Już dawno przestałem się zmuszać do Rzeczy, Których Nie Mam Ochoty Robić.
Do zarządzania klientami, używam iPhona i e-maila i Maktury.
Do zarządzania biznesem używam zespołu.
Zespół Proseed do przygotowania magazynu korzysta z BaseCampa, do pracy zdalnej Dropboxa, a do automatyzacji subskrypcji Billina. Kiedyś używalliśmy Yammera, ale przestał być użyteczny.
Zespół Fablo korzysta z FogBugza do supportowania tasków programistycznych, FlowDocka do komunikacji, githuba do zarządzania wersjami kodu, Mail Chimpa do wysyłania e-maili i kilku tajnych narzędzi, których używa ekipa programująca.
Oczywiście na podium z numerem 1, stoją appki z których korzystam najczęściej - Mail, Safari, Mapy, Calvetica, Dropbox.
A z tych nieoczywistych:
Simplenote/nValt do notatek i ich synchronizacji,
Grafio - bardzo sprawna iPadowa appka do budowania flowchartów i schematów,
The HitList - do robienia list todo i ich, mniam - odhaczania (i synchronizacji, chociaż po ostatnim updacie coś się popsuło)
Paper - do notowania i obrazkowania.
Proseed Online, czasem Puls Biznesu. Z zagranicy pojedyncze artykuły, które otwierają oczy - są na różnych serwisach. Nie mam czasu dużo czytać - szukam czasem informacji z obszarów, którymi się zajmuję, niestety serwisy łatwo dostępne wśród wielu słów przeważnie nie niosą żadnej treści.
Poniższy trafił do mnie dziś. Chociaż wydaje się oczywisty, np. ten daje do myślenia:
http://www.bothsidesofthetable.com/2009/09/16/most-startups-should-be-deer-hunters/
„Atlas zbuntowany” (Atlas Shrugged) autorstwa Ayn Rand. Mus.
Poza tym każdą pozycję, z której może lepiej zrozumieć, co może poprawić w swoim działaniu i dlaczego coś nie działa, w tym Proseed czy HBR (tak, tak!) - chociaż z umiarem - to ciężkie gatunkowo pozycje, dla inteligentnych i ambitnych. Nie polecam tabloidów biznesowych - to strata czasu.
Takie, gdzie mogą spotkać ludzi, którzy coś robią i chcą się tym dzielić. Od kiedy przestałem prowadzić Aulę, nie bardzo wiem co się dzieje w branży - wolę zresztą myśleć o startupach jak o młodych biznesach, więc eventy „dla startupów” z automatu brzmią niewiarygodnie. Rynek nie usprawiedliwia braku doświadczenia czy lenistwa wpuszczając Cię bocznym wejściem - albo działasz, albo znikasz. Historie medialnych gwiazd startupowych nie zakończyły się (o ile wiem) żadnym spektakularnym sukcesem. Ci, którzy są dobrzy, mimo, że ich firmy są startupami, nie mają widocznych metek, po prostu robią biznes.
Pierwsze konkretniejsze pieniądze (tak mi się wtedy wydawało) zarobiłem na zaprojektowaniu elementów wspomnianych poniżej etykiet „Frugo” - wydałem te pieniądze głównie na kilka wyjazdów po Europie i farby do malowania graffiti na tych wyjazdach.
Właściwie z każdego, które można nazwać osiągnięciem. Archetypicznym sukcesem, który na zawsze będzie dla mnie wyjątkowy było współautorstwo etykiet pierwszej serii napojów Frugo - w 1996 roku Iwo Zaniewski i Kot Przybora zaprosili do współpracy przy ich tworzeniu dwóch niedoświadczonych grafficiarzy - czyli mnie z kolegą. Ta współpraca w naturalny sposób ustawiła wysoko poprzeczkę. W tej chwili za to jestem dumny z Fablo i Proseeda - oba projekty powstają w niewielkich zespołach, oba zmieniają lub zmieniły coś na rynku, próbują łamać monopole i wyznaczać standardy. Oczywiście to dopiero początek drogi - wiem, że na prawdziwą dumę przyjdzie czas za parę lat, może szybciej.
Kiedy prowadziłem jeszcze agencję reklamową, firma podwykonawcza jako key visual do dużej akcji zaproponowała grafikę, która była skopiowana co do kropki ze strony szwajcarskiego designera. Po prostu ją przeforwardowali, a ponieważ była bardzo efektowna i wyróżniająca się warsztatem - rekomendowałem ją klientowi. Kiedy były gotowe już oparte o nią wydruki i strona internetowa i ogólnopolski projekt ruszył, dostaliśmy informację o skopiowaniu grafiki od „życzliwego” internauty, który rozesłał tę informację również do kilkunastu patronów, partnerów i sponsora głównego. W pierwszym momencie myślałem, że dostanę zawału - na szczęście prawdziwy autor - Szwajcar był człowiekiem doświadczonym i chyba majętnym, bo odsprzedał nam prawa do tej grafiki za bardzo rozsądne pieniądze, mimo, że zdawał sobie sprawę z naszej trudnej sytuacji. Dzięki jego sensownemu podejściu i szybkiej rozmowie telefonicznej udało się w ostatniej chwili uratować wiarygodność firmy i budżet. To były jednak bardzo trudne dwie godziny, dla mojego morale.
Jan Rychter - mój wspólnik w Fablo - wyznacza (jak dla mnie) koniec skali dla analitycznego umysłu i konkretu, odrzuca wszystko, co zbędne i pozostawia czysty konkret.
CEO, który sprawia, że rzeczy się dzieją, zwłaszcza, kiedy nie mam pojęcia, jak to zrobił.
Rafał Brzoska - szybkością działania, konsekwencją i energią.
Startup School Setup to zbiór wywiadów z przedsiębiorcami, ludźmi związanymi z branżą startupową na temat tego, jak wygląda ich dzień w pracy, z czego korzystają i co polecają na dobry początek.